Pomiędzy

przez | 15 września 2021

O tej porze, która właśnie nastała, stać mnie już tylko na snucie powolne i przyziemne. Takie rozpełznięte nisko, kłębiące się sennie, umorusane mrokiem. Snucie po ciemku, często bez latarki i niemal z zamkniętymi oczami. Zresztą widzenie o tej porze spada do zera. Świat wokół zapada się w sobie, jakby na kilka godzin połknęła go czarna dziura, zasysa się w mroku jak w bagnisku i kląska nocą. W tej ciemności jedynie drzewa rosną i szepczą, jeże tupią, a Księżyc śmieje się w głos. Z kosmicznej odległości oddalenia Księżyca od Ziemi dolatuje do mnie jedynie cichy poświst śmiechu. Najlepiej go słyszę chwilę przed zaśnięciem. W tej magicznej chwili pomiędzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *